O początkach studia Marvel i jego fandomu

Nie pamiętam ile miałam lat, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam w telewizji film X-Men w reżyserii Bryana Singera. Byłam jeszcze dzieckiem, które po prostu chciało zobaczyć coś ciekawego. Nie pamiętam jaki był to kanał, ale usiedliśmy z bratem na kanapie i obejrzeliśmy, a ja byłam tak zauroczona postacią odgrywaną przez Hugh Jackmana, że postanowiłam zainteresować się Marvelem bardziej. Kiedy w 2008 roku, za sprawą filmu Iron Man, wyreżyserowanego przez Jona Favreau, rozpoczęło się MCU, Marvel stał się jednym z moich głównych zainteresowań. Dosyć szybko zaczęłam czynniej interesować się tym środowiskiem, łącznie z aspektami fanowskimi, więc łatwo przeszłam do zaznajomienia się z mnogą ilością komiksów. Z biegiem czasu również sama historia stała się dla mnie czymś intrygującym. A gdy o niej się mówi warto wspomnieć także o tych, którzy byli, po prostu, fanami.
„Na długo zanim powstało Marvel Comics, był Martin Goodman".
Geneza potężnego już w tym momencie uniwersum Marvela sięga roku 1939. Do tego okresu bowiem firma Timely zajmowała się jedynie wydawaniem różnego rodzaju magazynów, aż pewnego dnia Frank Torpey przekonał Martina Goodmana o zysku, jaki przynieść mogą komiksy. Przyczynił się tym samym do wydana pierwszego komiksu zatytułowanego Marvel Comics #1, którego bohaterami była, między innymi, dwójka wciąż znanych i rozpoznawalnych postaci tego uniwersum. Mianowicie Human Torcha i Sub-Marna (Namora), stworzonych przez rysowników Carla Burgosa i Billa Everetta. Nikt wtedy nie myślał, że będzie to początek giganta wśród rysowanych historii, a także, z biegiem czasu, świata filmu.
Co ciekawe już rok później można było mówić o początku fandomu. Kiedy na rynek wszedł ósmy i dziewiąty zeszyt komiksu Marvel Mystery Comics, a Namor siał zniszczenie na moście Jerzego Waszyngtona, fani zaczęli sobie wyobrażać co by było, gdyby sami spotkali tych bohaterów na mieście. Dzięki wprowadzeniu realnych miejsc do uniwersum, twórcy dostarczyli tematu do dyskusji wśród fanów, a także podstawę do snucia marzeń i swoich wersji fanowskich teorii. Fan bowiem to „ktoś, kto w aktywnie wyraża upodobanie, uznanie, zachwyt dla wybranej książki, komiksu…”, jak słusznie zauważa Małgorzata Lisowska-Magdziarz w swojej pracy zatytułowanej Fandom dla początkujących. Jak inaczej można by nazwać te dyskusje jeśli nie aktywnym wyrażaniem upodobania?
Timely Comics, które nazwę na Marvel Comics zmieniło dopiero w roku 1962 po obustronnym porozumieniu Martina Goodmana i Stana Lee, wprowadziło w swoje uniwersum nie tylko faktyczne miejsca, ale także prawdziwe wydarzenia. Dlatego też bohaterowie studia rozpoczęli walkę z nazistowskimi Niemcami. Prawdziwy sukces przyniósł jednak wydany zimą 1940 roku pierwszy komiks o Kapitanie Ameryce, który sprzedał się z aż milionowym nakładem. Rysunkowa historia z Stevem Rogersem na okładce, który uderzał w twarz samego Adolfa Hitlera, wzbudziła wiele pozytywnych emocji wśród fanów. Biuro wydawnictwa zostało zalane listami z prośbą o dołączenie do oficjalnego fanklubu Sentinels of Liberty, który za dziesięć centów oferował pierwszy przedmiot w sam raz dla miłośnika komiksów studia - mosiężny znaczek przedstawiający uśmiechającego się bohatera.
Historia studia Marvel Comics jest długą i zdecydowanie niesamowitą historią, która również uwzględnia w sobie właśnie rozrastający się fandom. Od dzieciaków, hipisów i studentów, przez żołnierzy w różnym wieku, którzy w trakcie wojny szukali na placówkach pocztowych komiksów z Kapitanem Ameryką, aż po ludzi w, po prostu, każdym wieku. Choć teraz fan komiksu kojarzy nam się z dosyć specyficznym rodzajem osoby, a mianowicie geekiem. Jak podaje internetowy wikisłownik ten termin określa "człowieka, który dąży do pogłębiania swojej wiedzy i umiejętności w jakiejś dziedzinie (najczęściej informatyce oraz naukach ścisłych) w stopniu daleko wykraczającym poza zwykłe hobby". Kiedyś jednak te ilustrowane historie sięgały niemalże wszystkich pokoleń.
Fani jednak nie byli ze studiem przez cały okres jego trwania. Wraz z zakończeniem wojny i równoznacznym upadkiem fenomenu Steve’a Rogersa, rozpoczęły się problemy. Ówczesna Ameryka obrała za winne komiksy, kiedy rozrastała się przestępczość wśród młodych ludzi. Timely musiało jakoś się utrzymać na rynku, zmienić swoje komiksy, ale nie było to takie proste. Nadszedł moment, kiedy wielu pracowników przedsiębiorstwa zostało zwolnionych z pracy. Uniwersum Marvela wróciło do łask w roku 1961 i od tego momentu miało stać się prawdziwym gigantem.
Ciekawym faktem jest to, iż powrót Marvela na wielki rynek można przypisać partyjce golfa, którą to rozegrał Martin Goodman z pracującym w DC Comics Jackiem Liebowitzem. „Liebowitz miał wtedy zdradzić, że DC wrzuciło parę swoich najpopularniejszych postaci (..) do jednego komiksu opowiadającego o grupie superbohaterów”, pisze Sean Howe w Niezwykłej historii studia Marvel. Wystarczy niewielkie zainteresowanie którymś z komiksowych mocarstw, żeby się dowiedzieć, iż toczy się między nimi pewien spór, który to bardzo chętnie podsycają fani. Wracając jednak do historii warto wspomnieć, iż po powrocie do biura założyciel przedsiębiorstwa nakazał Stanowi Lee stworzenie ich własnej drużyny, którą nazwano Fantastic Four.
I wtedy zaczęło się szaleństwo.
Od tego momentu Marvel zaczął się bowiem rozrastać. Fanom odpowiadał fakt, iż superbohaterowie nie byli idealni. Fantastyczna drużyna wciąż się sprzeczała, jeden z bohaterów został wykreowany na niezbyt łagodnego i grubego, a rzesze czytelników jasno popierały nowości w przemyśle komiksowym. Listy fanów do studia napływały w ilościach hurtowych.
Stan Lee poszedł za ciosem. Już niedługo później komiksy, wydawane pod logiem Magazine Management, opowiadały o losach pokaźnej grupy superbohaterów, którzy na chwilę obecną stanowią ikonę Marvela. Spider-Mana, który pod maską krył zwyczajnego kujona, Hulka, czyli naukowca, który przez promienie Gamma pod wpływem emocji zmieniał się w zieloną, niekontrolowaną bestię, czy Iron Mana, którego zbroja kryła właściciela firmy produkującej broń, uzależnionego od alkoholu playboya. Fani byli zachwyceni, mogąc czytać o ich przygodach. Każdy z bohaterów, nawet nordycki bóg piorunów, byli zjadani przez zwątpienie, często niepewni swoich zdolności, ale pewni zaś tego, że są odludkami, odstającymi od reszty świata.
Marvel dzięki temu może i z początku nie był w centrum zainteresowania mediów, tak jednak trafiał do konkretnej grupy odbiorców, tworzącego się fandomu uniwersum. Te komiksy pozwalały wierzyć wielu ludziom, że bycie odludkiem i posiadanie problemów różnej kategorii, nie jest równoznaczne z życiową porażką i brakiem możliwości do wyjścia na prostą.
Właśnie tuż po pierwszych sukcesach nowych superbohaterów w roku 1962 powstała wreszcie nazwa Marvel Comics. Historie z biegiem czasu zaczęły trafiać do wielu grup wiekowych czytelników, a fani pokazywali twórcom, że są z nimi. Prócz wielu listów z pochwałami, czytelnicy pokazali swoje oddanie, kiedy w roku 1965 Spider-Man i Hulk znaleźli się na liście magazynu Esquire, jako jedni z dwudziestu sześciu idoli studentów. Niedługo potem Stan Lee założył oficjalny fanclub, The Merry Marvel Marching Society. Szybko aż pięćdziesiąt tysięcy fanów wpłaciło dolara, by stać się jego częścią.
Jednakże początki fandomu rozumowanego współcześnie można przypisać wejściu Marvela do świata kin. Choć pierwszy film powstał już w roku 1986, tak o sukcesie można mówić od 2000 roku, kiedy powstał wspomniany na początku przeze mnie film “X-Men” w reżyserii Bryana Singera. Od tego momentu Marvel zaczął podbijać świat, wychodząc poza USA, w której to się narodził. Fandom rozrastał się od tego momentu energicznie, wraz z kolejnymi ekranizacjami - Spider-Man, Fantastyczna Czwórka czy Hulk. Największy sukces można jednak przypisać tytułom produkowanym przez Marvel Studios właśnie od 2008 roku, kiedy do kin weszła owa pierwsza część przygód Iron Mana.
Dzięki internetowi fandom przestał być kojarzony jedynie z kupowaniem znaczków, wysyłaniem listów czy prowadzeniu długich dyskusji we wcześniej ustalanych miejscach. Sam zaczął tworzyć swoje historie ze znajomymi bohaterami. Fani piszą “transformacyjne powieści i spekulatywne nowele, rysują i malują", jak, ponownie, słusznie zauważa autorka Fandomu dla początkujących. A także shippują. Słowo shippować oznacza „popierać czyjąś romantyczną relację lub głęboko wierzyć w to, że dane osoby lub postaci fikcyjne powinny być razem” jak sugeruje definicja K. Dawidowicz, umieszczona na stronie Obserwatorium językowego Uniwersytetu Warszawskiego.
Warto wspomnieć w tym kontekście o tym, iż fandom stworzył między innymi „stony”. Jest to skrót od połączenia imion Steve’a Rogersa i Tony’ego Starka. Mniej więcej od powstania w roku 2012 filmu Avengers, w reżyserii Jossa Whedona, fani zaczęli doszukiwać się czegoś więcej niż przyjaźni między dwójką bohaterów. Prócz relacji w filmach wzięli pod analizę komiksy, a także bajki takie jak The Avengers: Earth's Mightiest Heroes, emitowane w latach 2010-2012, czy Avengers Assemble, powstałe w latach 2013-2019 (ostatni odcinek miał premierę 24 lutego). O popularności shipu świadczy między innymi fakt, iż po wpisaniu „stony” w wyszukiwarkę Google otrzymujemy około 2 410 000 000 wyników (gdzie cała pierwsza strona właśnie sugeruje, iż dane słowo tyczy się omawianej pary), a w sytuacji wyszukania „Steve x Tony” liczba rezultatów sytuuje się w okolicach 244 000 000.
W przypadku samej tej pary już tylko jedna witryna internetowa Archive of Our Own, na której fani dzielą się swoimi fanfiction, sugeruje 32267 historii. Szukając zaś historii osadzonych w tym uniwersum, wyszukiwarka pokaże 374837 opowieści. Dodatkowo wielu początkujących pisarzy publikuje na innych witrynach takich jak Wattpad czy FanFiction.Net.
Historia Marvela pokazuje jak rozrosło się samo studio, ale także obrazuje rozwijanie się społeczności fanowskiej ogółem. Jest to niezwykła opowieść o utrzymywaniu się na rynku, a także postrzeganiu grupy docelowej. Przez swój początek studio bowiem reagowało na aktualne wydarzenia, a także na panujące trendy. Zaś fandom samego Marvela w tym świetle może niemalże stanowić historię ogółu rozwijania się społeczności fanowskich, które dzięki technologii mogły wyjść daleko poza listy i zamknięte kluby. Zresztą, sam ten blog jest tego dowodem!
A jak z Wami?
Czy dla was fandom aktualnie jest czymś naprawdę rozwiniętym? Czy pozwala Wam pokazywać bardziej siebie niż swoje zdolności? Czy jednak bardziej podeszła Wam wizja wpłacania centów za znaczek? Komentujcie!
Do następnego postu,
Wasz komiksowy student - Ava
W poście korzystałam w głównej mierze z wspomnianych w trakcie tekstu dwóch publikacji:
M.Lisowska-Magdziarz, Fandom dla początkujących, Kraków 2018
S.Howe, Niezwykła historia Marvel Comics, Kraków 2013


Komentarze
Prześlij komentarz